po pachy w błocie
Nature,  Travel,  TravelbyBike

W błocie po pachy…

W Poniedziałek Wielkanocny postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę rowerową. Padło na zalew Mietkowski i tamtejszy Beach bar ZALEV. Plan był taki, żeby wstać z samego rana, i wyruszyć jeszcze przed wschodem słońca. Nasza romantyczna wizja przewidywała, sesję zdjęciową przy budzącym się słońcu…

Wstaliśmy kilka minut po 4, tuż przed 6 wyruszyliśmy. Jakież było nasze zdziwienie, gdy zorientowaliśmy się, że tego dnia wschód słońca odwołano 🙃. Jechaliśmy w gęstej mgle, która okazała się równie wdzięcznym zjawiskiem do sesji zdjęciowej.


Karo od dawna interesuje się fotografią, niestety do tej pory nie mieliśmy pomysłu jak na rowerach transportować jej lustrzankę. W zeszłym tygodniu udało się ogarnąć (własnymi siłami) uprząż na aparat. Po jeździe próbnej około 50km stwierdziliśmy, że działa i możemy ruszyć na wycieczkę w stylu GRAVELOWYCH 😉. Na Poniedziałek Wielkanocny zapowiadali świetną pogodę, stwierdziliśmy wspólnie, że damy radę i ruszyliśmy dalej ku pierwszej w tym roku rowerowej przygodzie.


Do Mietkowa wybraliśmy trasę wzdłuż rzeki Bystrzyca, pierwszy nieplanowany przystanek zrobiliśmy już po paru kilometrach w Parku Zachodnim. Mgła tego ranka prezentowała się tam wyśmienicie. Niczym z porządnego dreszczowca, aż ciarki przechodziły. Zabraliśmy się za zdjęcia i krótkie filmiki. Po mniej więcej godzinie ruszyliśmy w kierunku wałów na Maślicach.
Nasyp nad Odrą dalej był spowity białym mlekiem. Powoli kierowaliśmy się w stronę ujścia Bystrzycy, po drodze oczywiście zatrzymaliśmy się na szybkie foteczki 📸. Na styku dwóch rzek spędziliśmy chwile, zjedliśmy batony kilka zdjęć i ruszyliśmy wzdłuż Bystrzycy w kierunku Kątów Wrocławskich.
Trasa we Wrocławiu była całkiem niezła, trochę wałami, ścieżkami rowerowymi i fragmenty drogami publicznymi. Poza miastem większość dróg zamieniła się w bagna lub szutry z wielkimi kałużami. Przez ostatnich parę dni padało, więc pewnie wyobrażacie sobie co się działo.


Szlak, który mniej lub bardziej znamy, okazał się dużo bardziej wymagający niż się spodziewaliśmy. Do tego przerwy na zdjęcia, do Mietkowa dotarliśmy dużo później niż planowaliśmy. Zmęczeni i cali w błocie, my i nasze rowery, wchodzimy w okolice Beach baru. Pierwsze rzuciły mi się w oczy czyste szosowe rowerki jakiejś pary. Gdyby nie zmęczenie, pewnie spaliłbym się ze wstydu. Jednak postawiliśmy obok dumnie nasze gravele, przypięliśmy i ruszyliśmy po piwo 0% i gofera 😋. Nad zalewem tłumy spragnionych słońca ludzi, sporo motocyklistów, którzy też chyba zaczęli sezon 🙂 .


Po krótkiej przerwie ruszyliśmy w drogę powrotną, już wiedziałem, że zrobimy parę kilometrów więcej niż planowaliśmy. Nasza trasa miała liczyć około 105 kilometrów, na liczniku mięliśmy już prawie 70km a nawigacja pokazywała, że zostało nam jeszcze 60+ do domu. Ruszyliśmy asfaltami w stronę Wrocławia. Nasze maszyny zaczynały powoli swój koncert i nie były to nuty miłe dla naszych uszu. Nie wiem, który grał głośniej…. Ta błotnista wycieczka nie przysłużyła się naszym napędom. Po około 20 km przystanek na stacji benzynowej, to był błąd. W tej miejscowości była to jedyna opcja na zakupy, stacja pękała w szwach, ze 30 osób w środku. Od lokalsów przez tankujących i na rowerzystach kończąc. Jedni kupowali hot-dogi i piwka, my uzupełnialiśmy zapasy na dalszą trasę, a jeszcze inni próbowali zapłacić za paliwo. Udało nam się kupić wodę, czyli to, czego najbardziej potrzebowaliśmy oraz jakiś batonik i pepsi. Szybko ruszyliśmy w drogę. Trasa przeplatała asfalty z drogami gruntowymi, w końcu dojechaliśmy do obrzeży miasta.
Już tylko 15km i będziemy w domu, okazało się, że będą to najtrudniejsze kilometry tej wycieczki.
Piękna pogoda, słoneczko i 16 stopni sprawiło, że ulice i ścieżki rowerowe były pełne niesfornych pieszych i rowerzystów. Lawirowanie między nimi zmęczyło nas bardziej niż przebyte do tej pory ponad 100 km.


Prawie 130km, w pierwszy prawdziwie wiosenny dzień tego roku.
To był ciężki, ale świetnie spędzony czas. Już planujemy nasze kolejne gravelowe eskapady.
A Wy jak spędziliście święta, też aktywnie? Może na rowerze?
Czy przy stole z rodziną? Koniecznie dajcie znać w komentarzach.
Do zobaczenia na rowerowych szlakach 🙂

Zwierzaki spotkane na trasie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *