Molo w kopenhadze
Travel,  TravelbyBike

In the country of cyclists

W kraju rowerzystów


W zeszłym roku mieliśmy okazję wybrać się na dłuższy weekend do Danii, a dokładniej do Kopenhagi. No i zakochaliśmy się, w tym kraju a szczególnie jego stolicy.
Nasza wycieczka pod koniec kwietnia 2022 tylko nas w tym utwierdziła.
Wszechobecne rowery użytkowane do transportu w ciągu dnia, a popołudniami na sportowo także szoski i gravele. Ilość i jakoś dróg rowerowych pozostawia nas daleko w tyle. A co najważniejsze podejście kierowców w Danii do rowerzystów, bajka…

Pomysł na wyjazd był trochę spontaniczny, ale wiedzieliśmy jedno, że będziemy chcieli jeździć na rowerach, ale o tym później. Wylot z Gdańska, a że jesteśmy z Wrocławia, aby się tam dostać wybraliśmy pociąg. Noc spędziliśmy włócząc się parę godzin po Trójmieście, potem ruszyliśmy na lotnisko. Szalone 50min lotu i dotarliśmy do Kopenhagi. Wybraliśmy hotel przy samym lotnisku w Kastrup.
Szybka drzemka i ruszyliśmy na spacer wybrzeżem. Karo nie raz już tu była wiec prowadziła. Najpierw trafiliśmy na jej ulubione molo, było pięknie. Trochę na pieszo, trochę metrem dotarliśmy do centrum. Obiad w słynnej (dla nas) z ramenów WAGAMAMA. Na drogę powrotną wybraliśmy rowery miejskie.
W Skandynawii nawet na nich jeździ się przyjemniej😉, w drodze powrotnej załapaliśmy się na zachód słońca i świetne zdjęcia molo.


Kolejnego dnia ruszyliśmy do centrum, zwiedzać pieszo. Kolorowe kamieniczki uśmiechały się do nas, znad Kopenhaskich kanałów wodnych. Następnie trafiliśmy do słynnej dzielnicy Christiania.
Różne rzeczy słyszeliśmy o tym miejscu, jednak poza panującą atmosferą i domach stawianych na dziko nie zastaliśmy tam nic nadzwyczajnego. Kolejnym przystankiem była cytadela Kastellet, jedna z najlepiej zachowanych twierdz w europie. Ciekawy jest kształt twierdzy, pięciokąt z bastionami w narożach. Polecamy to miejsce👍. W międzyczasie dowiedzieliśmy się, o Trollach żyjących w okolicy, czyli rzeźbach Thomasa Dambo, wykonanych z drewna pochodzącego z recyklingu.
Znaleźliśmy jednego na Google maps. I postanowiliśmy tam ruszyć, do tego celu wybraliśmy rowery miejskie, ale elektryczne. Wyszło drogo, ale ciekawie, trochę się pogubiliśmy, ale koniec końców odnaleźliśmy naszego trolla. To co zastaliśmy, przerosło nasze oczekiwania, rzeźba okazała się olbrzymia (jak na trolla przystało). Nasz nowy drewniany kolega (Kaptajn Nalle) z bujną brodą, ciągnął na linie mały statek, który był o połowę mniejszy od niego. Wiedzieliśmy już, że podczas naszej krótkiej wyprawy do Danii spotkamy jeszcze inne rzeźby tego artysty. Wracając do hotelu, zahaczyliśmy jeszcze o renesansowy holenderski pałac Rosenborg z pięknym ogrodem.

Poniedziałek, dzień roweru.
Mieliśmy już zarezerwowane dwa rowery w lokalnej wypożyczalni, ale nie do końca wiedzieliśmy jakie maszyny trafią w nasze ręce. Po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku centrum, oczywiście na rowerach miejskich 😁. Cały czas zaskakuje nas Kopenhaga, ruch samochodowy był znikomy, za to ilość rowerzystów momentami przytłaczająca. Po krótkiej przejażdżce i spacerku dotarliśmy na miejsce.
Szybkie formalności i odebraliśmy nasze (przynajmniej na dwa dni) crossy🚴 🚴‍♂️.
Trasę mieliśmy ułożoną wcześniej, chcieliśmy się dostać w okolice Roskilde gdzie ponoć znajdował się kolejny Troll. Nie jechaliśmy w prostej linii, ruszyliśmy wzdłuż wybrzeża.
Praktycznie cały czas poruszaliśmy się drogami dla rowerów, które momentami były szersze od tych dla samochodów. Nasza trasa okazała się świetnym wyborem, przez długi czas morze praktycznie na wyciągniecie ręki, widoczki fantastyczne no i ta infrastruktura dla cyklistów.

Pogoda dopisała, cały czas świeciło słońce i było całkiem ciepło jak na końcówkę kwietnia.
Niestety trochę przeliczyliśmy się z czasem, może to nasze przerwy na podziwianie tego, co zastaliśmy po drodze. Pod wieczór dojechaliśmy do Roskilde, zaczęło robić się chłodno i powoli ściemniać, musieliśmy porzucić nasz plan na odnalezienie trolla. Szybka kolacja i powrót do stolicy Danii. Na szczęście mieliśmy drogę rowerową w linii prostej. Mnie w drodze powrotnej zaczęło doskwierać siedzenie, (mimo spodenek rowerowych) co wcześniej się nie zdarzało, ale dziś się tym nie przejmowałem. W okolicach północy dotarliśmy do hotelu. Na wypożyczonych rowerach zrobiliśmy ponad 100 km. Idąc pustymi korytarzami, snuliśmy plany na kolejny dzień….

Nasz ostatni pełny dzień w Kopenhadze, mieliśmy spędzić na rowerach. Przejazd obok lotniska, przy samym pasie startowym, a później wzdłuż wybrzeża. Chcieliśmy spotkać jak największą liczbę trolli, jadąc z dala od miasta. Częściowo nam się to udało, zrobiliśmy bardzo fajną wycieczkę (koło 50 km), i znaleźliśmy w tym czasie trzy trolle. Musieliśmy mocno skrócić naszą trasę, siodełko w moim rowerze powodowało niesamowity ból dupy. Nie wiem co było z nim nie tak, ale rowery oddaliśmy parę godzin wcześniej niż planowaliśmy. Następnie daliśmy się porwać Kopenhadze tym razem pieszo :).

Infrastruktura rowerowa jest niesamowita, szerokie drogi rowerowe, drogi międzymiastowe tylko dla cyklistów, I to nie takie na odwal się, wzdłuż ulicy, tylko poprowadzone zupełnie oddzielnie w przyjemnej, zielonej okolicy. Przejazdy pod autostradami, a po bokach pola, lasy. I druga sprawa, jeszcze ważniejsza to podejście ludzi, w tym kierowców do cyklistów. Nikt nie trąbi, nikt nie pogania, a kierowca, widząc rowerzystę z daleka zatrzymuje się i czeka aż przejedzie. Coś pięknego. Polecamy ten kraj, a zwłaszcza okolice Kopenhagi, na wypady z rowerami. A samą stolicę Danii warto zwiedzić, w jakikolwiek sposób na pieszo, rowerem czy czym tam jeszcze chcecie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *